Projekt matka
Niedawno przeczytałam książkę Małgorzaty Łukowiak „Projekt Matka”, która od kilku lat prowadzi blog – zimno
Nie lubię dobrych książek ponieważ są strasznym pożeraczem czasu. Gdy czytam dobrą książkę muszę odstawić wszystko na bok a jak wiadomo przy dwójce dzieci jest to dość duże wyzwanie.
Po dwóch dniach książka prawie skończona. Dziękuję Ci mężu, że zabrałeś naszą starszą latorośl na wycieczkę a ja z maluchem mogłam usiąść w parku i oddać się lekturze.
Moje wrażenia po przeczytaniu są mieszane.
Z jednej strony mogę utożsamić się z autorką/bohaterką ponieważ tak jak ona kilka lat temu pracowałam, planowałam dziecko, starałam się o dziecko, zobaczyłam dwie kreski, walczyłam z hormonami, urodziłam, wychowałam itd.
Podobnie jak ona przepracowałam kilkanaście lat zanim zdecydowałam się na potomka a zegar biologiczny dawał powoli o sobie znać.
Jednak książka jak dla mnie jest zbyt mocno nakierowana na ukazanie tych negatywnych aspektów macierzyństwa. Mam wrażenie, że autorka chce usilnie pokazać, że macierzyństwo to jedna wielka męczarnia a posiadanie dziecka wywraca nasze życie do góry nogami i musimy ze wszystkiego rezygnować aby być szczęśliwe. W moim odczuciu ciąża i macierzyństwo pomimo swoich męczących fizycznych niedogodności jest czymś najwspanialszym co mogło mi się zdarzyć.
Książka nie jest raczej dla matek planujących ciążę bo mogą się zniechęcić. Ale dla tych co już posiadają potomstwo będzie nawet lekką lekturą. Bo zawsze warto poznać opinię innej matki na temat blasków i cieni macierzyństwa a szczególnie gdy po lekturze można stwierdzić, że inni mieli bardziej przesrane od Ciebie:)
Moim zdaniem autorka oddaje całą prawdę o macierzyństwie. Pokazuje te dobre i złe chwile, a przede wszystkim należy to wszystko brać z przymrużeniem oka;)
Z dużym przymrużeniem ☺